Wiem, że bloga, którego główną tematyką jest odżywianie się, powinnam zacząć od napisania kilku słów o tym, jak ja to robię. Ale, że w moim życiu nic nie dzieje się po kolei, to i to będzie dopiero teraz ;)
Kilka razy zabierałam się do tego, aby scharakteryzować mój pogląd na żywność, jednak za każdym razem ilość informacji jakie musiałabym podać mnie przerastała. Stwierdziłam więc, że jeżeli zacznę od tego co piję, może będzie łatwiej...
Że trzeba pić wiadomo. Dużo pić. Płyny ułatwiają przemianę materii, wydalają toksyny, odżywiają skórę od wewnątrz. Tego ostatniego nie czuć, ale myślę, że za kilka lat nasza skóra to dokładnie odzwierciedli. Skóra sucha szybciej się starzeje, na dobrze odżywionej zmarszczki pojawiają się później.
Ja piję około 3 l płynów dziennie. Z tego woda mineralna niegazowana to około 1l, kawa i różnego rodzaju herbaty i- około 1,5l i reszta płynów z owoców, warzyw i pozostałego pożywienia.
Herbaty- zielona- oczyszcza, ma mnóstwo antyoksydantów i delikatnie pobudza. Nie wolno jednak z nią przesadzać, bo wysusza i jeszcze bardziej chce się pić.
- czerwona- nawilża, oczyszcza, w jakiś cudowny sposób leczy kaca :D
- yerba mate- pobudza i to bardzo, ją piję tylko rano, bo popołudniu daje takiego kopa, że nie można zasnąć ;)
- i trzy cudowne herbaty, które dostałam ostatnio w prezencie: Nepal White Shangri- La, Japan Koto i Pu Erth Royal- najbogatsza w antyoksydanty i najszybciej spalająca tłuszcz ;)
Od jakiegoś czasu zrezygnowałam z kawy rozpuszczalnej z mlekiem, która nie dość, że ma mnóstwo sztucznych dodatków, to powodowała u mnie uczucie ciężkości. Teraz piję parzoną w kawiarce bez mleka i czuję, że to prawdziwa kawa. Kawa jest zdrowa, pod warunkiem, że w umiarze. Jak dla mnie jedna, góra dwie filiżanki dziennie są naprawdę okej ;)
Od kilku lat nie słodzę, cukier dla mnie w ogóle jest trochę bez sensu- jakiś biały proszek, który nie ma w sobie nic oprócz kalorii... Tak dawno z niego zrezygnowałam, że nie pamiętam już, czy było mi ciężko się odzwyczaić od słodkiego smaku. Teraz jeżeli mam ochotę na coś słodkiego do picia, dodaję łyżeczkę miodu- to dużo korzystniejsze rozwiązanie.
Na rynku dostępna jest niezliczona liczba różnego rodzaju herbat, nie ważne więc jaką firmę wybierzecie, istotne jest za to, aby nie były to herbaty w torebkach, tylko liściaste. Nigdy nie wiadomo czego ktoś dosypał do tych torebeczek... Proponuję też, aby takich herbat nie słodzić i polubić ich charakterystyczny smak. Wiem, że to na początku może być trudne, sama nie rozumiałam kiedyś jak można pić taką ledwo co zieloną wodę i to bez cukru?! Żywym przykładem jest mój kolega Sebastian, któremu owszem- posmakowała czerwona herbata, ale dopiero po dodaniu 3 łyżeczek cukru ;-) Ja się najpierw nauczyłam, że to jest zdrowe. Że jest dobre, przyszło nieco później ;)
oj tam oj tam jakos musze sobie dosladzac zycie ;)
OdpowiedzUsuń"Góralki" nie wystarczają?
OdpowiedzUsuńczasem to za mało jest hehe
OdpowiedzUsuń